Metoda małych kroków

Najważniejsza rzecz, którą można polecić nie tylko przy odchudzaniu, ale też w zasadzie w każdym przypadku gdy chcemy coś osiągnąć, to metoda małych kroków. Każdy z nas ma tylko pewną określoną „pulę siły woli”, którą możemy wykorzystać zanim się zniechęcimy. To jest właśnie powód, dla którego większość programów odchudzających się nie udaje. Zmuszają one ludzi do zbyt silnego wysiłku, sprawiającego, że owa „pula” zostaje wyczerpana i zaczynamy działać niejako na kredyt. Odchudzamy się na siłę, a każdy wysiłek wiąże się z oczekiwaniem nagrody. Nagrodą, do której się przyzwyczailiśmy jest… jedzenie.

Słowo więcej o tej „puli”. W psychologii jest na to termin: „ego depletion„. Jej istnienie zostało wykazane za pomocą ciekawego eksperymentu. Grupie osób, która miała problem z opanowaniem chęci jedzenia, puszczono pewien film, wzbudzający duże emocje. Połowa z nich miała polecenie, by powstrzymywać się w czasie oglądania od okazywania uczuć (czyli musiała do czegoś się zmusić), druga połowa mogła robić co chciała. Po filmie ludzie z obu grup dostali ciastko z poleceniem, by spróbowali wstrzymać się od jedzenia (ale oczywiście nie było żadnych konsekwencji, gdy się nie wstrzymają). Okazało się, że ci, którzy „zmuszali się” w czasie oglądania filmu do ukrywania emocji, sięgali po ciastko znacznie częściej. Link do badania:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11273412

Ta sama zasada dotyczy wszystkiego, co robimy w życiu. Nauka języka obcego? Nie wystarczy energii do tego, by być miłym dla domowników. Siłownia? Nie będzie motywacji, by zmienić pracę na lepiej płatną. Zmuszenie się do drastycznej diety sprawi, że pochłoniemy gigantyczne zasoby, przez co nie wystarczy na resztę życia. To nie ma prawa się udać.

Żeby uniknąć tego mechanizmu, trzeba zrobić jedną banalną rzecz. Wprowadzać do swojego życia małe, nic niemal nie znaczące zmiany, ale po jednej. Następną wprowadzamy dopiero wtedy, gdy poprzednia stanie się nawykiem, naszym drugim „ja”. Nie ma co się spieszyć, i tak żeby się skutecznie odchudzić, musimy to robić długo, inaczej będziemy mieć potężną ilość zwisającej skóry.

Wyznaczamy sobie jakiś mały cel. Może to być na przykład koktajl warzywny. Jest on doskonałym „zapychaczem” żołądka. Chociaż nie jest bardzo smaczny, to jednak ma potężną dawkę witamin przy znikomej ilości kalorii. Codziennie w południe robimy sobie taki koktajl: do blendera kielichowego wrzucamy brokuły, ogórki, marchew czy nawet jabłko. Wszystko, co ma niewielką wartość energetyczną, a dużą odżywczą. Pamiętajmy, że banany czy inne słodkie owoce mają być dodatkiem do smaku, a nie głównym daniem.

Kolejnym krokiem może być rezygnacja z jakiegoś jednego dania i zastąpienie go innym, albo zmniejszenie ilości. Jeśli jesteśmy uzależnieni od cocacoli, zaczynamy ją pić co drugi dzień, albo pijemy tylko połowę.

W dalszej kolejności można postanowić, że od tej pory będzie się chodzić do jakiegoś odległego sklepu tylko na piechotę, albo dodać wieczorny spacer.

Można dołączyć jakieś ćwiczenia, powiedzmy codziennie 10 minut na skakance, albo któryś KRÓTKI (żeby się nie przemęczyć i nie zniechęcić) film z youtube, gdzie ćwiczy się razem z instruktorem czy instruktorką.

Nie sposób tutaj wymienić wszystkich możliwych „kroków”. Istotne jest, żeby każdy kolejny wprowadzać dopiero wtedy, gdy poprzednie przestaną być jakimkolwiek wysiłkiem. Jeśli widzimy, że podjęte nowe postanowienie jest zbyt trudne i możemy nie dać rady, bez żalu z niego rezygnujemy albo modyfikujemy, np pół godziny spaceru zamiast całej.

Bardzo ważna rzecz: pilnujemy się, żeby robić to co chcemy i tak jak chcemy, staramy się nie oszukiwać, ale jeśli na przykład któregoś dnia nie zrobimy wyznaczonego godzinnego spaceru, to nie próbujemy na drugi dzień wyjść na dwie godziny. Po prostu zachowujemy się jakby nic się nie stało i wychodzimy na godzinkę.

Istnieje również wersja tej strony w języku angielskim:

https://weightloss.healthytreatment.org/small-steps/